niedziela, 17 lipca 2011

Słodkie Kłamstewka

Słodkie Kłamstewka – z punktu widzenia Spencer Hastings

Czasem każdy potrzebuje kogoś, na kim może polegać. Kogoś wyższego, stabilniejszego, ważniejszego. Gdy nasza samoocena jest za wysoka, ten ktoś potrafi skutecznie doprowadzić nas do punktu wyjścia. Po co marnować czas, zatracając się w przeszłości? Po co rozpamiętywać dawne niepowodzenia i żale? Po co rozdrapywać stare rany, które wciąż bolą, jednak już nie aż tak, jak kiedyś? Co z marzeniami?
Alison zawsze była najlepsza, mądra, zarozumiała, a przy tym bardzo władcza. Gdy coś szło nie po jej myśli, od razu ustawiała innych tak, by to wyszło na jej korzyść. Była taką snobistyczną egoistką! Z nią nie było kompromisów. Wszystko musiało być tak jak ona chce, a całe Rosewood drżało w obawie przed jej gniewem.
Taka właśnie była Ali.
A ja byłam jedną z jej  p r z y j a c i ó ł e k .

Zaczęło się pod koniec 6 klasy. Było zakończenie roku, a ona jak zwykle przemawiała do zebranych gości.
‘Miło mi powitać wszystkich nauczycieli i uczniów! Zakończył się dla nas rok szkolny, co otwiera przed nami nowe przyjaźnie, nowe przygody, a co najważniejsze szansę dowiedzenia się czegoś nowego.’
Jej przemowy zawsze skutecznie motywowały zebranych i to właśnie dzięki niej co roku organizowano Night Disco of Rosewood City.  Było to coś na kształt dyskoteki połączonej z zabawami edukacyjnymi, konkursami i corocznym festiwalu piosenki country. Ludzie z całej Nebraski przyjeżdżali do Rosewood tylko po to, by wspólnie z nami świętować.
Również rok temu urządzono taką zabawę. Dla Alison- ostatnią.
Mocne oświetlenie lampami i głośna muzyka tłumiła głos prowadzącego. Ludzie bawiący się Ili tanie wiejskie piwo, podczas gdy ich dzieci bawiły się w Funny Corner. Główną atrakcją był nieodłączny clown, którego wszystkie maluchy się bały, jednak z lubością ciągnęły go za nos.
Ledwo słyszalny głos Alison rozchodził się echem. Idąc w jego kierunku pod drzewami dostrzegłam majaczące sylwetki przyjaciółek, wśród których rozpoznałam zdenerwowaną Ali raz pozostałe dziewczyny: Hannę, Arię i Emily. Wołały mnie. Emily trzymała plecak, do którego Ali wkładała puszki z piwem.
-Skąd to macie?- Spytałam.
-Mniej pytań, Spence- ucięła krótko Ali- Gdzieś ty była?- Zmieniła natychmiast temat.
- To tu, to tam.
-Licz się ze słowami- jej słowa paliły jak ogień.
Gdy dziewczyny ruszyły w stronę lasu, spytałam Emily:
-Dokąd idziemy?
-Cii… Zaraz zobaczysz.
Nie uszłyśmy kilku metrów, a już ukazała nam się stara stodoła, w której zwykle chowano siano i narzędzia do pracy na roli.
-No, dziewczyny. Pora rozkręcić tą nudną imprezę. Czas na After Party Party –uśmiechnęła się tajemniczo Ali.
Niezbyt mi się to podobało, ale w końcu nie będę się jej sprzeciwiać. To posunięcie automatycznie wykluczyłoby mnie z kręgu przyjaciół Alison.
Po niedługim czasie zorientowałam się, że to nie będzie zwyczajne After Party Party. Gdy Ali wyciągnęła piwa, totalnie mnie zamurowało. Miałyśmy przecież dopiero 16 lat! Nie dość, że nie uśmiechała mi się wizja pijanej mnie, to jeszcze prawo w naszym kraju zabrania osobom poniżej 21 roku życia spożywać alkohol.  Z wszystkich nas to właśnie ja najbardziej byłam tego świadoma, gdyż mój ojciec to główny szeryf Rosewood.
Dziewczyny wypiły po kilka piw, ja ledwo dokończyłam pierwsze. Ali śmiała się, że jestem słaba, ale to nie była prawda. Każdy, kto znał Ali, wiedział jak podła potrafiła być. Innym imponowało to, że przy niej można być tą w y j ą t k o w ą  osobą. Ja czułam się tu jak piąte koło u wozu.
Później wszystkie zasnęłyśmy na sianie. Chyba nigdy nie spałam na czymś tak niewygodnym! Przyzwyczajona byłam, bowiem do luksusów, w jakie opływała nasza rodzina i dom, do licznych niań, które z uwielbieniem szarpałam i pokojówek, do których nie czułam ani trochę szacunku.
Zasnęłam jako ostatnia, licząc w myślach narzędzia powieszone na ścianie.
Kowadło, młotek, siekiera, klucze francuskie, kowadło, młotek, siekiera…
Obudził mnie huk i krzyk. Dochodził on z pobliża, jednak wiedziałam, że nie dochodził ze stodoły.  Z przerażeniem stwierdziłam, że wśród śpiących przyjaciółek brakuje Alison. Powoli podeszłam do drzwi. Były uchylone, a na nich były prawie niezauważalne ślady drapania paznokciami i jakaś brunatno czerwonawa maź.
Co jest?!
Wyjrzałam i starannie obejrzałam teren. Czysto. Nie było żywej duszy, jednak ten krzyk i zniknięcie Alison nie dawały mi spokoju.
Pewnie poszła się tylko przejść-uspokajałam się.
Pomyślałam, że powinnam obudzić pozostałe dziewczyny, ale dla mnie najważniejsze w tamtej chwili było znaleźć Ali.
A co jeśli…
Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogło jej się stać. Z nutką dreszczyku i drżącą z zimna szczęką ruszyłam w las. Szłam kilkadziesiąt minut nawołując przyjaciółkę po imieniu.
,,Ali! Odezwij się!”
Nic. Totalne wielkie NIC.  Tak, jakby zapadła się pod ziemię.
Przeszukałam dokładnie las i jego zakamarki. Denerwowała mnie wrona siedząca na czubku drzewa, która poza śledzeniem moich poczynań i krakaniem nie miała chyba nic innego do roboty. Szłam dalej. Po uporczywym wołaniu i szukaniu zawróciłam, jednak szłam inna drogą, w nadziei, że tam coś dostrzegę.
Gdy wróciłam, dziewczyny już nie spały. Aria trzęsła się. Nie wiedziałam, czy z zimna, czy ze strachu. Chyba to i to. Hanna jak zwykle panikowała:
Gdzie wyście były?! Gdzie Alison?
Emily siedziała spokojnie pocieszając Arię.
Ali nie ma. Po prostu nie ma. – Nie chciałam wierzyć, w to, co właśnie powiedziałam, ale w końcu taka była prawda.
Wtedy chcąc nie chcąc, mimowolnie spojrzałam na ścianę z narzędziami. Układ tychże narzędzi znałam na pamięć. I tym razem się nie pomyliłam.
Na ścianie brakowało młotka.
Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz