wtorek, 17 stycznia 2012

Relacja z wizyty w szpitalu
    Zawsze fascynowało mnie pomaganie innym. Ludzie często nie dostrzegają zła i biedy wokół nich, dlatego ja postanowiłam się przełamac i odwiedziłam jeden z Warszawskich Szpitali, a dokładnie oddział dla starych i schorowanych osób.
    Wysiadając z autobusu na przystanku przy szpitalu ogarnęła mnie panika. Dlaczego właściwie tam idę? Co tam zastanę? Czy ludzi dzadzą sobie pomóc? Czy zgodzą się by taka młoda osoba jak ja udzielała im duchowego wsparcia?
    Z reklamówką pełną owocy, które kupiłam w osiedlowym warzywniaku, szłam na spotkanie z zupełnie innym światem. Światem, w którym brak było nadzieji na lepsze jutro i każdy dzień przedłużał siuę w nieskończonośc.
    Przechodząc przez mosiężne drzwi szpitala, udałam się do recepcji, gdzie poprosiłam pewną miłą pielęgniarkę o to, by wskazała mi, gdzie moge znaleźc starsze osoby. Życzliwa panna uśmiechnęła się i spytała:
-Pewnie jesteś wolontariuszem? Proszę za mną.
    Wchodząc na oddział czułam się jakbym połknęła kij. Młoda pracowniczka szpitala próbowała doda mi otuchy i wspierała mnie, mówiąc, że to zwykli ludzie, ale potrzebują więcej uwagi.
    Idąc wzdłuż korytarza, zaglądałam dyskretnie do sal, wypatrując kogoś ciekawego. Nic. Schorowani ludzie leżeli na łózkach, niektórzy rozmawaiali ze znajomymi, inni samotnie spali. Taka samotnoś przeraża najbardziej. Świadomoś, że druga osoba cierpi i nic już jej nie może pomóc dobijała mnie najbardziej.
    Wtem, na świetlicy, ujrzałam pogodnego staruszka o lasce, który... cwiczył pajacyki i podskakiwał!
-To największy żartowniś tego oddziału, pan Muszczyńsk-powiedziała pielegniarka- Gdyby nie on, prawdopodobnie nie byłoby tutaj żadnej rozrywki.-wskazała na ścianę, gdzie wisiały obrazki namalowane przez dzieci chore na raka. -większośc z nich już umarła, ale to pan Muszczyński dodał im otuchy w groźne dni, gdy wydawałoby się że umrą. Codziennie wieczorem zbierają sie tutaj, a on opowiada im dowcipy i razem czytają opowiadania.
   Gdy przeglądałam obrazki, aż łezka zakręciła mi sie w oku. Dzieci, które miały przed sobą całe życie, odeszły, pan Muszczyński został dokończy ich dzieło.
   Później rozmawiałam z panem Muszczyńskim, okaząło się ze świetnie zna się na modzie, a Anja Rubik to jego idolka, ma kilka jej plakatów. To doprawdy niezwykły człowiek!
   Na zakończenie moich odwiedzin, poszłam do chorych dzieci i wręczyłam im po kilka cukierków, rozmawiając z nimi.
   To była niezywkła przygoda pełna nadzieji, wiary w lepszą przyszłośc. Będę modli się za moich szpitalnych przyjaciół i często ich odwiedza, lecz świadomośc, że w każdej chwili mogą umrze, jest przytłaczająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz