wtorek, 31 maja 2011


Co by tu napisać, by się nie rozpisać?
I oczywiście Was nie zanudzić. Co jest bardzo trudne, gdyż mamy tendencję do szybkiego odrywania oczu od tekstu i szukania czegoś ,,na czasie,,.
Kiedyś, gdy byłam mała, muszę przyznać, byłam okropna. W każdym możliwym najgorszym znaczeniu tego słowa. Ta inność wypływała ze mnie niczym woda z tonącego statku. Czasem sobie zadaję pytanie: czy było warto? Zniechęcić do siebie wielu ludzi, którzy teraz mogli być mi bliscy? Dla mnie to pytanie retoryczne, bo wciąż nie znam na nie odpowiedzi. Z jednej strony uważałam, że wroga należy tępić, ale przyglądając się uważniej, mogłam bardziej zastanowić się nad czyimiś uczuciami. Wy jeszcze nie wiecieJ
To wam przybliżę. Gdy miałam 5 lat miałam bardzo fajną koleżankę Alę. Ala zawsze się ze mną bawiła. Czasem zdarzały się spory, ale tylko wtedy, gdy Ala mnie nie słuchała. HaH! Co to były za czasy. Ala miała mamę, która miała tak donośny głos, że słychać było ją na końcu ulicy gdy wołała: ,,Ala do doooomu!,,. Nie lubiłam, gdy Ala chodziła do domu.Wtedy zostawałam sama i nie miałam się z kim bawić. Ani kim rządzić. Ja wrzeszczenia nauczyłam się od mamy Ali. Gdy tylko chciałam, by Ala do mnie przyszła, wołałam ją : ,,Alaa choodź!!,,. Ala z czasem rzadziej, acz chętnie do mnie przychodziła. Razem dokuczałyśmy Julce, naszej małej sąsiadce. Miałyśmy wtedy nie więcej niż 5 lat, bo gdy miałam 6, wyprowadziliśmy się(mam nadzieję, że nie przez moje fatalne zachowanie, jak twierdziła opinia publiczna). Zdarzały się też śmieszne historie z nutką dreszczyku.
Ala miała 3 braci, w tym bliźniaków. Bliźniacy byli czasem złośliwi i właśnie dlatego się ze mną kumplowali w dzieciństwie. Ale ja nie o tym. Tak więc pewnego wiosennego dnia, gdy nad niebem swieciło jasne słońce, a jego promienie omywały najdalsze zakamarki na mojej ulicy, bliźniacy zniknęli. Tak, tak, zniknęli. Na początku nikt się nimi nie interesował. Przecież każde dziecko na tej ulicy( a było nas sporo) żyło własnym życiem, a rodzicie interesowali się nim tylko w czasie obiadu i snu. Przynajmniej w większości rodzin. Nie odbiegając zbytnio od tematu, bliźniacy zniknęli. Dzień chylił się już ku zachodowi, a niebieska zorza prześwitywała przez chmury. Nie zdziwiło mnie więc, że mama Ali woła ją i jej rodzeństwo do domu. Ala posłusznie poszła do domu, jednak w pobliżu rozlegał się nadal głos wołający chłopców. Niektórzy wyszli z domów, by sprawdzić, co się dzieje. Jednak chłopaków ani śladu. Pobiegłam do domu i powiedziałam wszystkim, że moi koledzy zniknęli. Oczywiście, kto by tam uwierzył małej istotce, która nadal kocha kaczuszki i laleczki Barbie! ,,Idź jeszcze się pobaw, dziecko,,- spokojnym głosem powiedziała babcia. ,,Ale ich nie ma!,,- niemalże się rozpłakałam, gdyż widziałam, że nikt w tym szalonym domu mi nie wierzy. ,,Jak to nie ma?,,- ku mojej radości mama powoli się zaczynała interesować. Wyjaśniłam jej, że nie ma ich nigdzie a sąsiedzi też ich nawołują. Wyszliśmy na dwór, ujrzeliśmy kilka osób i to wszystko.
A w oddali nadal słyszałam nawoływującą mamę Ali.
Finał był taki, że wszyscy poszli do swoich domów po dłuższym szukaniu dzieci. Dopiero, gdy tata Ali przyjechał z pracy, otwierając garaż odkrył, że w kącie śpi 2 małych chłopców, na twarzach których pojawił się teraz  delikatny łobuzerski uśmiech. :)
Blondynka to ja a szatynka to Ala:)

5 komentarzy:

  1. Hehe;d ej jola jola;d
    Zmieniłas wersje moich braci;p To nie było tak;p nas jeszcze nie było jak oni sie zgubili;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha serio?:D Wiesz to było bardzo dawno temu i możliwe że nie pamiętam Musiałam troszkę ubarwić tę opowieść, gdyż inaczej nikomu nie chciałoby się tego czytać a dzięki mojemu wątkowi jest ciekawiej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo ładneee xD

    Pisarkoo :):):):):):):):):):):):):):):):)

    :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany boskie ! ;p

    OdpowiedzUsuń